Edukacja inżynierów
Edukacja inżynierów
Fot. pixabay.com
Mimo licznych głosów rozsądku nawołujących, żeby zmienić ten stan rzeczy, edukacja inżynierów w Polsce wciąż koncentruje się na przekazywaniu wiedzy teoretycznej.
Zobacz także
SCHIESSL POLSKA Sp. z o.o. news Promocja Cashback od Panasonic
Zwrot 2000 zł za zakup i rejestrację kompletu pompy ciepła Aquarea T-CAP
Zwrot 2000 zł za zakup i rejestrację kompletu pompy ciepła Aquarea T-CAP
SCHIESSL POLSKA Sp. z o.o. news Majówka z Hisense Easy Smart
Kupuj w maju klimatyzatory Easy Smart i odbieraj bony o wartości 800 PLN!
Kupuj w maju klimatyzatory Easy Smart i odbieraj bony o wartości 800 PLN!
RUG Riello Urządzenia Grzewcze S.A./Beretta news NOWOŚĆ! Klimatyzator BREVA E marki Beretta
Ten model nie tylko idealnie reguluje temperaturę w pomieszczeniu, ale także oferuje wiele innowacyjnych rozwiązań z myślą o środowisku i komforcie użytkowników.
Ten model nie tylko idealnie reguluje temperaturę w pomieszczeniu, ale także oferuje wiele innowacyjnych rozwiązań z myślą o środowisku i komforcie użytkowników.
Pozwolę sobie opisać sytuację na przykładzie własnym. Po ukończeniu Politechniki Warszawskiej z dyplomem magistra inżyniera w kieszeni rzuciłem się z energią i wiarą w wir realizacji gierkowskich wizji rozbudowy polskiego przemysłu. Już po trzech miesiącach stażu, jako jedyny mgr inż. w przedsiębiorstwie, zostałem kierownikiem robót instalacyjnych na budowie cementowni. Bardzo szybko się okazało, że rozkład sił na łopatce wirnika pompy był dla mnie znacznie mniej przydatny niż klasyfikacja jej połączeń kołnierzowych w zależności od ciśnienia.
Z naiwnością stażysty sporządziłem w dobrej wierze pierwsze w życiu zestawienie wynagrodzenia akordowego i ze zdumieniem stwierdziłem, że pod biurem budowy zgromadziły się w komplecie brygady monterów, a jeden z brygadzistów przyprowadził pustą taczkę, niedwuznacznie zachęcając mnie do zajęcia w niej miejsca. Dopiero później doświadczony kolega z działu normowania czasu pracy pouczył mnie, że wprawdzie nikt nie czerpał wiadrami wody z wykopu, ale przecież teoretycznie mógł to robić, a w pracy robotnik musi wyjść na swoje.
W taki sposób z determinacją zdobywałem wiedzę praktyczną przez następnych 50 lat. Nie obyło się bez licznych momentów dramatycznych, a stres nie odstępował mnie na krok. Wyjazd do sąsiedniego kraju, gdzie technika instalacyjna i zakorzeniona w tradycji wysoka jakość wykonania przewyższała o dziesięciolecia tę, którą znałem z praktyki, poziomu mojego stresu bynajmniej nie zmniejszył. I tak np. w polskich cementowniach istniały jedynie dwa rodzaje wpustów podłogowych – żeliwne DN 100 i DN 50. Tymczasem w nowej pracy polecono mi DOBRAĆ wpust i kolega podał mi w tym celu gruby katalog Passavanta z setkami samych tylko modeli wpustów. Mozolnie starałem się wchłonąć tak rozległą dostępną wiedzę i poznać miejscowe zwyczaje. Moi koledzy i przełożeni w odpowiedzi na jakieś banalne pytanie wielokrotnie unosili brwi z niemym pytaniem „Jak to? Dipl.-Ing. [inżynier dyplomowany] i tego nie wie?”.
Przeczytaj również: Hydraulik #ZawódMożliwości
Minęło wiele czasu, zanim to ja zacząłem przekazywać młodym inżynierom informacje, które w międzyczasie przyswoiłem, ale zacząłem w końcu doceniać wykształcenie zdobyte na Politechnice Warszawskiej. Młodzi niemieccy koledzy potrafili się sprawnie poruszać po katalogach i korzystać z pomocy przedstawicieli handlowych, którzy niejednokrotnie usłużnie wykonywali dla nich obliczenia. Wiedzieli JAK, jednak zapytani DLACZEGO właśnie tak, mieli co najmniej wątpliwości. Prowadząc np. komputerowe obliczenia hydrauliczne, otrzymywali jakieś absurdalne dla praktyka wyniki, lecz przyjmowali je bezkrytycznie bo „…komputer tak podał”. Co ciekawe, inżynierowie, którzy przybyli do ówczesnego RFN z NRD, mieli znacznie większy zasób wiedzy teoretycznej i skłonności do samodzielnego myślenia niż ich zachodni koledzy.
W biurze projektów, w którym pracowałem, w chwilach spiętrzenia prac wspomagał nas były pracownik, emeryt. To właśnie od niego nauczyłem się sposobów szacunkowej oceny wielu rozwiązań i obliczeń, pozwalającej uniknąć błędów podczas projektowania pod presją czasu. Do dziś w ten sposób podchodzę np. do określania obłożenia szachtów instalacyjnych i podawania ich sensownych wymiarów konstruktorowi i architektowi. Od niego przejąłem również kolejność wykonywania poszczególnych kroków projektowych – zobaczyłem, że koncentrując się na detalach, często tracimy czas, a zbyt późne ogarnięcie całości zmusza do poprawek lub wręcz zaczynania pracy od nowa.
Tych kilka przykładów z mojej dalszej i bliższej przeszłości miało pokazać niewątpliwe korzyści płynące z odpowiednio wczesnej konfrontacji aktualnej praktyki z przygotowaniem teoretycznym. Jak pisze w swoim artykule Jacek Lewicki [1]: W Polsce znowelizowana w 2014 r. ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym (PSW), definiując obydwa profile kształcenia, wskazuje, że na profil praktyczny powinny składać się zajęcia „służące zdobywaniu przez studenta umiejętności praktycznych i kompetencji społecznych”, a ponad połowa zajęć powinna obejmować zajęcia praktyczne, w tym warsztatowe prowadzone przez osoby z doświadczeniem zawodowym spoza uczelni, zaś minimalny wymiar praktyk ma wynosić trzy miesiące. Natomiast profil ogólnoakademicki powinien składać się z zajęć związanych z prowadzonymi w uczelni badaniami naukowymi”, zaś ponad połowa zajęć powinna służyć „zdobywaniu przez studenta pogłębionej wiedzy”.
PSW dopuszcza także, by dla profilu praktycznego, przy ustalaniu tzw. minimum kadrowego, część kadry akademickiej mogła być zastąpiona przez praktyków ze znacznym doświadczeniem zawodowym spoza uczelni. W praktyce możliwe jest zastąpienie jednego wykładowcy ze stopniem doktora dwoma magistrami – praktykami, zaś jednego doktora habilitowanego lub profesora tytularnego dwoma osobami z doktoratami i doświadczeniem spoza szkoły wyższej. W obu przypadkach doświadczenie musi być związane z danym kierunkiem studiów. Jak widać, charakterystyka praktycznego profilu kształcenia w szczególności może odpowiadać na potrzeby studiów zorientowanych zawodowo.
W zawodach związanych z budownictwem punkt ciężkości poszukiwanego zasobu wiedzy absolwentów leży zdecydowanie po stronie praktycznej. Jednostki o profilu akademickim powinny mieć możliwość wyboru, już w czasie studiów, odpowiedniej specjalizacji. W obliczu szybko rosnącej gospodarki i wynikającego stąd deficytu kadr technicznych w budownictwie, równie ważny jest czas potrzebny na wdrożenie absolwenta do specyfiki wykonywanych czynności. Niestety absolwenci „wypchnięci” z wyższej uczelni, pracującej zgodnie z dyrektywami ministerstwa „na ilość”, (Komisja Europejska chciałaby przecież, żeby do 2020 roku udział osób z wyższym wykształceniem lub posiadających równoważne kwalifikacje w ogólnej liczbie młodych wynosił 40%), nie mają podstawowych wiadomości na temat logistyki realizacji inwestycji. Niezależnie od tego, czy trafią do wykonawstwa, czy do projektowania, muszą sami uzupełniać brakującą wiedzę, błąkając sią w tak różnym od akademickiego otoczeniu. Specyfika budownictwa pełna jest spiętrzeń i przymusów czasowych, przez co kadra rzadko ma czas na udzielanie wyczerpujących i kompleksowych informacji, a wycinkowe, incydentalne polecenia czy pouczenia sprawiają, że adepci potrzebują wiele czasu na zrozumienie całego procesu, w jakim się znaleźli. Brak w programie wyższych uczelni przedmiotów poświęconych logistyce procesu inwestycyjnego, prowadzonych przez czynnych zawodowo praktyków mogących teorię poprzeć interesującymi przykładami z własnego doświadczenia, sprawia, że absolwenci po opuszczeniu uczelni nie wiedzą nawet, na co powinni zwracać szczególną uwagę w pierwszym okresie wkraczania w życie zawodowe.
W swojej praktyce zawodowej w Polsce stosowałem pewną formę opisanych w powyżej cytowanym artykule „studiów dualnych”. Studenci czwartego roku studiów magisterskich odbywali w mojej firmie wielomiesięczną praktykę, w trakcie której byli intensywnie angażowani w samodzielną realizację różnorodnych zadań cząstkowych. Dużo czasu poświęcałem również na wyjaśnianie powiązań i zależności pomiędzy poszczególnymi fazami realizacji projektów. Dzięki temu studenci krótko po obronie dyplomu stawali się pełnowartościowymi pracownikami, którym można już było bez obaw powierzyć bardziej odpowiedzialne, kompleksowe zadania.
Z kolei rozpowszechniona zwłaszcza w korporacjach praktyka organizowania masowych szkoleń pozwala wykazać się wydatkowaniem przeznaczonych na ten cel środków, ze z reguły znikomą efektywnością nauki. Po wysłuchaniu prelegenta u słuchaczy pozostaje jakaś część wiadomości, jednak zasób ten w wirze codziennego stresu znacznie się redukuje, a już po miesiącu niewiele z niego zostaje poza dyplomem ukończenia szkolenia. Ponadto bardziej złożone zagadnienia czy programy przedstawiane są uczestnikom takich masowych szkoleń w bardzo prostej formie – dla zachęty, a późniejsza próba zastosowania w praktyce informacji uzyskanych w trakcie prezentacji okazywała się bezowocna ze względu na ich ograniczony zasób.
Oczywiście sam chętnie finansowałem udział w szkoleniu zainteresowanego daną tematyką pracownika, a najlepiej dwóch. W rewanżu jednak oczekiwałem przekazania pozostałym istotnych wiadomości ze szkolenia oraz zobowiązania, że będą oni stale śledzić odnośne zmiany przepisów i nowinki techniczne, stanowiąc swego rodzaju centrum kompetencyjne w naszym gronie. Bardzo ważne było, żeby niezwłocznie po powrocie ze szkolenia oddelegowani pracownicy wykonywali czynności związane z przyswojonym materiałem, odbywając trening i doskonaląc praktyczne umiejętności. Później mogli już wewnętrznie przekazywać swoją wiedzę kolegom i służyć pomocą „z biurka do biurka”, zamiast wydzwaniać do dystrybutora. Po osiągnięciu wysokiej sprawności własnego zespołu zapraszałem zainteresowanych kolegów z innych oddziałów terenowych, aby wykonywali elementy swoich projektów w otoczeniu, które mogło im bez kłopotu przyjść z pomocą.
W ramach wspomnianych przez J. Lewickiego kompetencji społecznych istotną rolę odgrywa konstruktywne zrozumienie innych branż. Znalezienie płaszczyzny porozumienia pomiędzy architektem, konstruktorem i instalatorami wymaga podstawowych wiadomości na temat wzajemnych uwarunkowań i zależności. Temu właśnie służyła prezentacja II edycji międzywydziałowego projektu interdyscyplinarnego BIM – mpiBIM Politechniki Warszawskiej. Sprawozdanie studentów kierunków związanych z budownictwem z realizacji tego projektu zawierało dojrzałe wypowiedzi studentów, omawiających kolejno ponad 70 slajdów przedstawiających poszczególne etapy prac projektowych. Ogromną wartością tego projektu było zespolenie architektury z kierunkami inżynierskimi, co w praktyce projektowej nastręcza jeszcze wiele problemów. W późniejszych rozmowach z uczestnikami projektu czuć było entuzjazm i zaangażowanie studentów dumnych z wykonanej pracy.
Warto tu przytoczyć słowa: Szkoła ma nie tylko uczyć, ale także zapewnić swojemu absolwentowi stałą pracę. Takie obowiązuje teraz podejście. Chodzi o dopasowanie kwalifikacji kandydatów i pracowników do potrzeb rynku pracy oraz wymagań pracodawców [2]. Podsumowując: system nauczania w szkołach wyższych wymaga zmiany sposobu myślenia, wyłamania się ze sztywnych nawyków ¬SZKOŁY i przekształcenia jej w efektywną UCZELNIĘ.
Literatura
- Lewicki Jacek, Między teorią a praktyką – jak wykształcić studenta na potrzeby rynku pracy, https://www.obserwatorfinansowy.pl/bez-kategorii/rotator/miedzy-teoria-a-praktyka-jak-wyksztalcic-studenta-na-potrzeby-rynku-pracy/ (dostęp: 10.01.2020).
- Piojda Katarzyna, Polska szkoła a polski rynek pracy – jak to się ma w praktyce?, https://gratka.pl/blog/praca/polska-szkola-a-polski-rynek-pracy-jak-to-sie-ma-w-praktyce/27586/ (dostęp: 10.01.2020).